W zeszłą sobotę obchodziliśmy Święto Pań. A jak mają się przedstawicielki płci pięknej w Parlamencie Europejskim (PE)? Czy wiedzieliście, że w mijającej kadencji stanowiły one ok. 35% składu?
Stosunkowo największą żeńską reprezentację wybrali w 2009 r. Finowie (62%, czyli 8 z 13 mandatów przysługujących temu państwu objęły kobiety). Żadnej przedstawicielki nie wybrano na Malcie. Polska w tej kategorii wypada średnio. Spośród 50 wybranych w 2009 r. eurodeputowanych 11 to kobiety (22%). Więcej o europosłankach przeczytasz w raporcie Parlamentu Europejskiego.
Od niedawna w zwiększaniu reprezentacji kobiet w organach wybieranych w wyborach w naszym kraju ma pomagać ustanowienie kwoty płci na listach kandydatów. Rozwiązanie to zobowiązuje zgłaszających listę do ujęcia na niej przynajmniej 35% kandydatów każdej płci. Na liście nie może więc być zgłoszonych więcej niż 65% mężczyzn ani więcej niż 65% kobiet. Lista kandydatów w każdym okręgu powinna zawierać nie mniej niż 5, i nie więcej niż 10, nazwisk. Łatwo policzyć, że muszą się na nich znaleźć w wariancie minimalnym dwie, a w wariancie maksymalnym cztery kandydatki.
Podobne do polskiego rozwiązania stosowane są w wyborach do PE w Belgii (50% miejsc na listach), Francji (50% miejsc na listach), Hiszpanii (40% miejsc na listach) czy Słowenii (40% miejsc na listach).